Dni mijały mi niesamowicie szybko. Właśnie był piątek rano i zmierzałam na dwugodzinną lekcję eliksirów. Skierowałam się do lochów i postanowiłam zaczekać na Dorcas. Musiała coś omówić z profesor McGonagall odnośnie Quidditcha. Usiadłam przy ławce i wrzuciłam szkolną torbę pod krzesło. Zajęłam jej miejsce. Nagle rozległ się tupot, a do klasy wpadł Syriusz i Potter. Rogacz posłał Łapie spojrzenie, a on chyba zrozumiał, bo poszedł do innej ławki, a James, ku mojemu zdziwieniu, usiadł obok mnie.
- Mogę wiedzieć, co ty tu robisz, Potter? - zapytałam cynicznie.
- O ile się nie mylę mam właśnie dwugodzinną lekcję eliksirów i grzecznie usiadłem w ławce - objaśnił niewinnie.
- To musisz się przesiąść, bo to miejsce jest zarezerwowane dla Dorcas - powiedziałam sucho.
- To nic, Dora może siąść przecież z Syriuszem - odrzekł, szczerząc do mnie zęby.
- A czy będą z tego zadowoleni? - zapytałam, unosząc brwi.
- Sądzę, że Łapa będzie bardzo zadowolony, a Dorcas chyba też... - zawahał się.
- Nie wydaje mi się - odrzekłam sceptycznie.
Nagle do klasy wpadła moja przyjaciółka i rozejrzała się. Miejsca były wszędzie pozajmowane. Tylko jedno było puste. Te obok Łapy. Zdziwiona dziewczyna posłała mi zdezorientowane spojrzenie i usiadła obok Syriusza. Posłałyśmy sobie spojrzenia, które zrozumiałyśmy bez słów.
Zaraz potem do klasy wszedł profesor Slughorn i zaczął:
-Dziś będziemy warzyć Eliksir Euforii... Czy może mi ktoś powiedzieć jakie ma właściwości?
Moja ręka powoli wystrzeliła w górę.
- Eliksir Euforii, to eliksir, który powoduje przypływ energii. Może też niestety uzależniać. Ma kolor niebieskawy, a zapach przypominający kobiece perfumy. Oprócz tego, że uzależnia, ma też inne skutki uboczne. Powodują one nadmierny chichot.
- Doskonale, Lily! 10 punktów dla Gryffindoru - powiedział uradowany. - Macie czas do końca lekcji, a pod koniec sprawdzimy, kto uwarzył najlepszy. Osoba ta, zdobędzie 30 punktów dla domu! Ach, i weźcie Figi Abisyńskie z kredensu, bo chyba zapomniałem o nich napisać na liście ingrediencji. Instrukcje macie w podręczniku na 21 stronie. Powodzenia!
-Lily, pomożesz mi? Jak mam pociachać te pancerzyki chitynowe? - zapytał Rogacz.
- Weź nóż i przejedź nim wzdłuż pancerzyka - odparłam, tak jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
- A co teraz?
- Teraz trzeba zamieszać, raz w prawo i trzy razy w lewo. A potem powtórzyć to czterokrotnie - powiedziałam.
- A pokażesz mi?
- Ale co tu jest do pokazywania? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Skąd, do cholery, mam wiedzieć jak mam to zamieszać?
- Raz w prawo i trzy razy w lewo, a później powtórzyć czterokrotnie.
- I że ja mam to zapamiętać i powtórzyć?
- Tak.
- Lily, proszę, pomóż! - poprosił słodko z miną zbitego psiaka.
- No dobrze... - westchnęłam.
Przysunęłam się bliżej Rogacza, biorąc jego chochlę i mieszając według wskazówek.
- Teraz musisz dodać te trzy składniki, o których piszą tutaj - wskazałam palcem na miejsce w podręczniku. - Już rozumiesz? - zapytałam.
- Eee... Nie bardzo - szepnął.
Przybliżyłam się do niego jeszcze bardziej i powtórzyłam mu instrukcje raz jeszcze, dodając składniki i każąc mu je mieszać. Mimo woli spojrzałam kątem oka na Dorcas. Przyjaciółka puściła nam oczko, a Syriusz wyszczerzył do mnie zęby. W jednej chwili wszystko zrozumiałam.
- Uknułeś to z Syriuszem! Przyznaj się! - oskarżyłam go.
- Co? Ja?! Oczywiście, że nie! Skądże! - bronił się.
- Żeby tak bezczelnie prosić mnie o pomoc, aby wykonać jakiś zakład, czy co tam innego - szepnęłam sfrustrowana.
- To akurat nie jest zakład! - zaprzeczył.
Puściłam tę uwagę mimo uszu.
Po 30 minutach, zaczęłam mieszać w moim kociołku, aż wywar przybrał barwę, którą opisywano w podręczniku, natomiast eliksir Rogacza miał dziwny, jaskrawożółty kolor.
- Chyba przesadziłem z sokiem z cytryny... - wymamrotał.
- Wiedz, że teraz ci już nie pomogę - oznajmiłam.
- To chociaż umówisz, się ze mną Lily? - zapytał.
- Chyba śnisz, Potter!
- Ja tak ładnie proszę... - i zrobił słodkie oczka.
- Po moim trupie! - odparłam.
- Ta opcja też mi odpowiada, ale wolałbym umówić się z żywą Lily - rzekł i posłał mi łobuzerski uśmiech. Mój wyraz twarzy musiał być brawurowy, bo nagle zrzedła Potterowi mina.
- Przepraszam, Ruda, nie gniewasz się?
- Hmm... Zastanowię się - powiedziałam.
- Co mam zrobić, żebyś przyjęła moje przeprosiny? - zapytał.
- Niech pomyślmy... Przynosisz mi przez tydzień do Pokoju Wspólnego herbatę, wieczorem.
- No dobra - zgodził się Rogacz.
Nagle profesor Slughorn oznajmił:
- Koniec czasu! Oglądamy eliksiry!
Nauczyciel rozpoczął przechadzkę po klasie. W jednym kociołku coś zamieszał, w drugim powąchał. Przechodząc obok kociołków Dorcas i Syriusza skinął głową, natomiast na widok dzieła Pottera skrzywił się. Kiedy doszedł do mnie, powiedział:
- Och! Ten wywar jest znakomity! Zdobywasz 30 punktów dla swojego domu, Lily. Wspaniale, naprawdę, wspaniale.
Na następnej lekcji pisaliśmy długie notatki na temat tego eliksiru.
W końcu profesor Slughorn ogłosił koniec lekcji. Wpakowałam książki do torby i zaczekałam na przyjaciółkę. Już przy progu powiedziała:
- No, no... Z Rogaczem na eliksirach i jeszcze to przysuwanie się do siebie... I widziałam, że tam gorączkowo szepczecie! Miłość wisi w powietrzu! - triumfalnie oznajmiła Dorcas.
- Nawet nie próbuj mnie denerwować!
- Och, dobrze. Mimo wszystko jak bardzo się upierasz ja i tak wiem swoje - powiedziała moja przyjaciółka.
Po raz kolejny posłałam jej zabójcze spojrzenie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz