piątek, 10 czerwca 2011

5. Wypad do Hogsmeade

Przepraszam, za tą notkę. Jest słaba, mało w niej akcji. ;(
Wybaczcie mi!
_____________________

             Obudziłam się o ósmej rano, otworzyłam okno i wystawiłam głowę. Rześkie powietrze orzeźwiło mnie niemal natychmiast. Nagle usłyszałam głos mojej przyjaciółki:
- Zamknij to okno, bo mi zimno.
Posłusznie wykonałam polecenie i podeszłam do niej.
- Idziemy dzisiaj do Hogsmeade - przypomniałam.
- Świetnie! Wstąpimy do Miodowego Królestwa, bo koniecznie muszę sobie kupić czekoladę z orzechami - powiedziała Dorcas. - Ale teraz daj mi pospać!
- Nie ma spania - rzekłam, zabierając jej kołdrę. - Wstawaj!
Dora jęknęła i przeciągnęła się na łóżku, mówiąc:
- Dobra, zaraz wstanę.
Pospiesznie przebrałyśmy się i pognałyśmy do wielkiej sali. Zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy do pokoju wspólnego. Spotkałyśmy tam Huncwotów.
- Idziecie z nami do Hogsmeade? - zapytał Remus.
- Jasne - odpowiedziała moja przyjaciółka.
- O której się spotykamy? - zapytałam.
- To może o 12.00, przed Miodowym Królestwem? - zaproponował Syriusz.
- Dobry pomysł - potwierdziła Dorcas.
W końcu nadeszła godzina 12.00 i razem z przyjaciółką wyszłyśmy z zamku. Złożyłyśmy podpisy rodziców McGonagall, a woźny standardowo dźgnął nas czujnikiem. Na początek skierowałyśmy się ku Miodowemu Królestwu. Huncwoci już tam byli.
- To co, wchodzimy? - zapytał Rogacz.
- Pewnie - przytaknęła Dorcas.
        Nagle naszym oczom ukazały się żółte ściany i gigantyczne półki, na których wyłożony był towar. Rogacz brał wszystko co napotkał, podobnie jak Syriusz. W końcu podeszliśmy do kasy.
- Brzuchy was rozbolą, jak tyle zjecie - skomentowałam.
- Jadło się więcej, co nie James? - Odpowiedział Syriusz, szturchając swojego kompana w bok.
- Oj, tak... - Odrzekł rozmarzony Rogacz.
Wychodząc Remus zapytał:
- To może teraz do Zonka?
Tak więc skierowaliśmy się do sklepu z magicznymi przedmiotami. Tak samo jak Dorcas zakupiłam tam sobie parę cukrowych piór. Następnie wybraliśmy się do pubu Madame Rosmerty na miód pitny. Siedliśmy w szóstkę przy jednym stoliku. Jakaś rozchichotana fanka Pottera z 5 roku, poprosiła go o autograf.
W końcu musieliśmy już wracać do zamku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz