piątek, 15 czerwca 2012

33. Amortencja

Przed chwilą byłam świadkiem, jak Jessica dolewała Rogaczowi do soku zawartość flakonika, po czym szybko schowała go do kieszeni kremowego swetra. W jednej chwili domyśliłam się co to mogło być. Amortencja. Nagle przypomniałam sobie szczegół, który dotychczas uważałam za niewarty uwagi. Czy to nie Jess rozmawiała w łazience z innymi fankami Pottera na temat eliksiru miłosnego i jak go podać Jamesowi? A w lutym, profesor Slughorn przeprowadził osobną lekcję o amortencji. Wystarczy dodać kilka kropel do napoju danej osoby, a zauroczy się ona silnie w tej osobie. Znakiem, że wywar się udał jest bijący z niego perłowy blask i para unosząca się w charakterystycznych spiralach. Każdy człowiek odczuwa jego zapach inaczej. Woń wywaru kojarzy mu się zawsze z zapachami, które są dla niego najprzyjemniejsze. Im eliksir jest starszy, tym jego działanie staje się mocniejsze. Jessica nie musiała być żadnym mistrzem eliksirów, gdyż amortencję można kupić chociażby u Zonka, gdzie pakują ją jako perfumy. Stara sztuczka, ale Filch zawsze się na nią nabiera. To dlatego James tak nagle zainteresował się swoją obecną dziewczyną. Wstałam w poszukiwaniu reszty Huncwotów. Przed wejściem do sali zauważyłam całujących się Dorcas z Syriuszem. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem i postanowiłam im nie przeszkadzać, czekając parę minut w środku i szukając Remusa. Szybko go odnalazłam i opowiedziałam pokrótce co widziałam.
- Jesteś pewna, że była to amortencja? - zapytał.
- Tak myślę... - odparłam. - No bo co innego mogłaby mu dolać?
- Może truciznę? Albo narkotyk?
- Nie wniosłaby tego do Hogwartu - stwierdziłam. - Ten śmieszny wykrywacz, którym Filch tak bardzo lubi nas dźgać pewnie by wykrył truciznę. A Jessica na dilera narkotyków jakoś mi nie wygląda.
- A może to kamuflaż? - zażartował.
- Chodźmy lepiej odnaleźć Syriusza i Dorę.
Długo nie musieliśmy szukać, gdyż stali przy ścianie pijąc kremowe piwo. Spod starannie zaczesanych włosów Dorcas luźno wystawały pojedyncze pasma. Podeszliśmy do nich i szybko wtajemniczyłam ich, czego byłam świadkiem. Łapa puknął się palcem w czoło.
- Że też na to nie wpadliśmy wcześniej! Przecież te dziewczyny z fanklubu Jamesa już od dawna knują plany o eliksirze miłosnym! Rozwiązanie mieliśmy praktycznie tuż pod nosem! - powiedział.
- Słuchajcie, idę do lochów po antidotum. Pewnie będzie w kredensie, więc spokojnie sobie poradzę. Wy w tym czasie odciągnijcie uwagę Rogacza od Jessiki.
- To niemożliwe - stwierdził Syriusz.
- Lily, pójdę z tobą - zaoferowała się Dorcas. - Tak na wszelki wypadek, jakby się Filch plątał w pobliżu.
- Jasne - odparłam. - No to idziemy.
Urwałyśmy się z przyjęcia i ostrożnie zeszłyśmy do lochów. Podczas gdy moja przyjaciółka czatowała na korytarzu, ja zakradłam się do kredensu. Grzebałam w nim dobre pięć minut zanim znalazłam to, czego szukałam.
- Długo jeszcze? - szepnęła Dora, pojawiając się w drzwiach.
- Już mam. Idziemy! - zakomenderowałam.
Co prawda, prefektom wolno było przebywać na korytarzu do dziewiątej wieczór, ale wydawałoby się to podejrzane, gdyby dwie uczennice zostały przyłapane na myszkowaniu w kredensie w lochach wieczorem. Filch nie omieszkałby wtrącić McGonagall swoich przypuszczeń, że z pewnością warzymy jakiś niebezpieczny eliksir. Po znalezieniu antidotum, ruszyłyśmy z powrotem na przyjęcie.
- Słuchaj... - zaczęłam. - Czy ty i Syriusz jesteście już może parą?
- Tak... Nie... Nie wiem - odparła dziewczyna, rumieniąc się. - Jeszcze mnie o to nie zapytał.
- Ale już się całowaliście?
- No tak... - zawahała się. - Hej! Skąd o tym wiesz? - zawołała.
- Nie trudno było was zauważyć, zaraz przed wejściem do sali - odpowiedziałam, uśmiechając się tajemniczo.
Po chwili już byłyśmy u celu. Szybko odnalazłyśmy chłopaków i zamachałyśmy im przed oczami fiolką wypełnioną przezroczystym płynem.
- Dobra, to teraz trzeba go jakoś stąd wyciągnąć - powiedział Łapa wskazując głową na Jamesa. - Lily, wymyśl coś!
- Dlaczego akurat ja? To ty jesteś jego najlepszym kumplem! - odparłam oburzona. - Czy mam wypisane na czole "odrabiam całą robotę za innych"?
- Może ty i Dorcas zaciągniecie Jessikę do toalety, a my zajmiemy się Rogaczem? - zaproponował Remus.
- Najlepiej to zatrzaśnijcie ją w szafie i problem z głowy - mądrze poradził Syriusz.
- Poradzimy sobie - odparłam.
Wolnym krokiem podeszłyśmy do stolika, gdzie obecnie stała Jess.
- Makijaż ci się rozmazał. Lepiej idź do łazienki i go popraw, bo straszysz ludzi - podjęła rozmowę Dora z miną profesjonalistki. Dziewczyna oderwała się z uścisku Rogacza, przeprosiła go i szybko pognała do toalety.
- Szybko ją spławiłaś - powiedziałam z uznaniem.
- Pestka - odparła moja przyjaciółka i lekceważąco machnęła ręką.
Zaczęłam szukać chłopaków wzrokiem. Wyłapałam ich parę metrów dalej.
- Chodź - pociągnęłam Dorcas za rękę, kierując się w stronę Huncwotów.
Podeszłyśmy do nich, a ja odkorkowałam fiolkę z antidotum i wetknęłam ją Rogaczowi do ust. Chłopak zakrztusił się, a chwilę później jego rozmarzony wyraz twarzy, z którym nie rozstawał się przez prawie trzy tygodnie ustąpił. W tej chwili wszyscy już wiedzieliśmy, że ten prawdziwy James powrócił.
- Dziękuję ci Lily, że zwróciłaś mi kumpla - rzekł Syriusz, z udawaną powagą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz