- I jak się czujesz? - zapytała Dorcas Jamesa.
- Całkiem w porządku - odparł, mierzwiąc sobie włosy. - O nie! - zamarł w bezruchu.
- O co chodzi? - spytałam.
- Jessica... - wymamrotał, kierując wzrok na dziewczynę.
- Och, tu jesteś! Szukałam cię. Chodźmy stąd, nie mam ochoty już tu siedzieć - powiedziała, wyciągając do niego rękę.
- Sorry, Jess, ale nie jesteś już moją dziewczyną... - rzekł powoli, patrząc jej głęboko w oczy.
- Oj, nie żartuj. Idziemy?
- Ja nie żartuję. Mówię poważnie. I wiem, że podawałaś mi eliksir miłosny.
Jessice pobladła mina.
- Co ty pleciesz? - broniła się. - Ja? W życiu... - wydukała, nerwowo miętosząc rękaw sweterka.
- Już nie musisz odgrywać tego całego przedstawienia - odparła Dora. - Przegrałaś.
Dziewczyna, odwróciła się i pobiegła z powrotem do łazienki, zanosząc się płaczem.
- Sprawa załatwiona - powiedział Syriusz. - Panie i panowie, James Potter złamał serce kolejnej dziewczynie!
Zaśmiałam się cicho i rozejrzałam dookoła. Sala była prawie pusta. Zostało jedynie kilku tańczących do wolnej melodii par oraz kilka osób "podpierających ścianę".
- Na brodę Merlina! Już po jedenastej! Ostatni taniec i kończymy! - rzekł profesor Slughorn, zjawiając się z... Właściwie to skąd on się tu zjawił?
- Wiecie co, ja chyba pójdę już do wieży Gryffindoru... Dość mam na dziś wrażeń. Lunatyk, Łapa, idziecie ze mną? - zapytała Dorcas, rzucając w ich kierunku znaczące spojrzenie.
- Jasne. No to chodźmy - odparł Remus.
Już otwierałam buzię, żeby wrzasnąć "Hej, zaczekajcie na mnie!", ale ciepła dłoń Rogacza mnie zatrzymała.
- Evans, zatańczysz ze mną? - zapytał. Właśnie puścili mój ulubiony kawałek. Wyczuwam spisek.
- Czemu by nie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Od kiedy to znów mówisz na mnie Evans?
- Nie wiem. Evans to fajne nazwisko - odparł. - A co, nie lubisz jak się tak na ciebie mówi?
- Raczej mi to nie przeszkadza. Ale zdecydowanie wolę jak się do mnie zwraca po imieniu.
- Dobrze, Lily - zaśmiał się.
Po chwili już kołysaliśmy się na parkiecie w takt muzyki, wśród innych tańczących.
- Gdzie się nauczyłeś tańczyć? - zapytałam.
- Nigdzie. Trzeba po prostu być mną - odrzekł, za co trzepnęłam go ręką w głowę. Musiało to śmiesznie wyglądać w tańcu.
- Auć! Za co?
- Za to, że jesteś taki zarozumiały!
- Ale to czysta prawda!
- Akurat... - odpowiedziałam ironicznie, wywracając przy tym oczami.
Utwór dobiegł końca. Profesor Slughorn ogłosił koniec przyjęcia, a pozostała garstka uczniów zaczęła się ulatniać. Wraz z Rogaczem wyszliśmy na korytarz i zapaliliśmy różdżki. James wyciągnął pelerynę niewidkę.
- Ty się w ogóle rozstajesz z tą peleryną?
- Nie - odszepnął, uśmiechając się łobuzersko i wyciągając z kieszeni spodni mapę Huncwotów.
- Z tym też pewnie się nie rozstajesz? - spytałam, wskazując na pusty arkusz pergaminu.
- Jeśli akurat jest w moim posiadaniu to nigdy. Dzielę się mapą głównie z Syriuszem, bo Remus i Peter rzadko jej potrzebują - odparł, mierzwiąc sobie włosy. Znowu.
- Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego - szepnęłam za niego, a po chwili na mapie zaczęły pojawiać się czarne linie, łącząc się, krzyżując, zbiegając wachlarzowato w każdym rogu, a na samym szczycie, wyskoczyły zielone, ozdobne litery układające się słowa:
Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz,
zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników,
mają zaszczyt przedstawić
MAPĘ HUNCWOTÓW
Rozłożyłam mapę i wpatrzyłam się w kropki. Filch był w swoim gabinecie.
- Droga wolna. Idziemy - powiedziałam.
Szliśmy pod peleryną, starając się nie robić hałasu. Co paręnaście metrów sprawdzałam czy ktoś nie nadchodzi. W połowie drogi do wieży Gryffindoru, zatrzymałam się gwałtownie.
- Co jest? - zapytał Rogacz szeptem.
- Słyszę kroki - wymamrotałam i skierowałam wzrok na mapę Huncwotów. Wyraźnie widziałam na arkuszu pergaminu przemieszczające się w naszą stronę ślady stóp, podpisane jako Filch. Szybko zgasiliśmy światło pochodzące z naszych różdżek i nasłuchiwaliśmy. Z każdą sekundą, woźny był coraz bliżej. Wstrzymałam oddech i... BUM! Nagle potknęłam się o pelerynę niewidkę, przy okazji zdejmując ją z nas i poleciałam z hukiem na stojącą nieopodal zbroję. Tego Filch nie mógł już nie usłyszeć. Coś czuję, że za chwilę zarobię mój pierwszy w życiu szlaban.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz