Weszłam do swojego pokoju i przebrałam się w suche ubrania. Chwilę później zaczęłam pisać list do Dorcas o naszych łyżwach z Rogaczem. Po pół godziny moja sowa zapukała w okno i przyniosła mi list od przyjaciółki (wiadomo czego się spodziewać; napiszesz, że wyszłaś z przyjacielem na lodowisko, a ona już wybiera tort ślubny w cukierni). Zabrałam się do czytania lektury. Niedługo potem zdrzemnęłam się na dobre trzy godziny. Kiedy się przebudziłam rodzice byli już w domu, a mama budziła mnie na obiad. Opowiedziałam im mniej-więcej o moim wypadzie na łyżwy. Mama powiedziała, żebym go kiedyś zaprosiła. Po obiedzie usiadłam na kanapie w salonie. Nagle rozległ się dzwonek i w drzwiach pojawiła się Petunia. Byłam szczerze zdumiona. Według planów miała się zjawić pojutrze. Na odchodnym powiedziała, że nie mogła zostać u swojego chłopaka, Vernona dłużej. Mama, oczywiście, przywitała ją ciepłym obiadem. Moja siostra, oczywiście, nie omieszkała pozbawić siebie tej przyjemności i wtrącić coś o mnie jako dziwolągu. Oczywiście nie dałam się wytrącić z równowagi.
-Będę musiała jakoś przetrwać jutrzejszy dzień - pomyślałam.
Nazajutrz rano, Petunia dobijała się do łazienki i marudziła pod nosem. Z nią się nie dało wytrzymać. Już miałam jej dosyć. Ale kiedy zaczęła obrażać mnie, moją szkołę i społeczność czarodziejów nie wytrzymałam. Po prostu wybuchnęłam jak bomba i oznajmiłam wszystkim, że resztę ferii spędzę u Dorcas. Spakowałam kufer i wysłałam list. W miarę szybko dostałam odpowiedź. Moja przyjaciółka nie może mnie przyjąć, bo ma gości. Jedyne co nasuwało mi się na myśl w tej sytuacji to chwilowe zamieszkanie u Jamesa w Dolinie Godryka. Napisałam do niego, a on odpisał mi, że bardzo chętnie mnie przyjmie. Pojechałam tam Błędnym Rycerzem. Wkrótce znalazłam się na miejscu. Posiadłość Potterów była całkiem duża. Żółte ściany przyozdabiała zielona narośl. Podeszłam do furtki i pchnęłam ją. Po chwili podreptałam do drzwi wejściowych i zapukałam. Otworzył mi James.
-Och, cześć Lily. Wejdź - i gestem ręki wskazał mi salon.
Weszłam do środka, trzymając w lewej ręce rączkę od kufra. James wziął ode mnie moją walizkę i jakby ważyła tyle co piórko, wbiegł z nią po schodach na górę. Poszłam za nim. Mój przyjaciel postawił kufer w pustym pokoju przy łóżku.
-Tutaj będzie twój pokój - odparł James. - Tak właściwie, to na ile dni przyszłaś? - zapytał.
- Właściwie to nie długo tu zawitam, bo jutro po południu przyleci po mnie Dorcas - odpowiedziałam. - Ale czy na pewno nie robię kłopotu twoim rodzicom? - zapytałam raz jeszcze.
- No coś ty - oburzył się Rogacz. - Zawsze będziesz tu mile widziana - powiedział.
Wyszliśmy z "mojego" pokoju i przeszliśmy korytarz. Chwilę później James zatrzymał się przed drzwiami i zapukał. Cichy, piskliwy głosik nakazał aby wejść. Chłopak wszedł i powiedział do siostry:
- Cześć Kate! Popatrz kogo ze sobą przyprowadziłem! - krzyknął.
- Ach, to ty braciszku. Kto to jest? - zapytała dziewczynka.
Weszłam do pokoju i przywitałam się z małą. Co najdziwniejsze, od razu skojarzyła kim jestem ("braciszek mi o tobie opowiadał"). Usiadłam na jej łóżku i rozglądnęłam się po pokoju. Miał delikatnie fioletowe ściany i ciemnobrązowe meble, na których były porozkładane jej zdjęcia z rodzicami i Jamesem oraz magiczne zabawki i gadżety (nawet nie zauważyłam kiedy Rogacz wyszedł). Kate, widocznie, bardzo mnie polubiła. Pokazywała mi najróżniejsze rzeczy, które trzymała w półkach szafek. W końcu siedmioletnia dziewczynka zapytała mnie:
- A ty jesteś dziewczyną Jamesa?
Pytanie to zbiło mnie z pantałyku. Czyżby Rogacz nie powiedział siostrze, że jesteśmy przyjaciółmi i nic więcej? Mimo wszystko odpowiedziałam grzecznie na pytanie Kate.
- Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Chwilę później wpadł do nas Syriusz i James.
- No siostrzyczko, idziesz dziś do koleżanki - oznajmił James.
- A wy co dziś będziecie robić? -zapytała Kate.
- Będziemy oprowadzać Lily po Dolinie Godryka - odpowiedział Syriusz.
- Och, a nie mogę iść z wami? Wypad do koleżanki poczeka - poprosiła dziewczynka.
Nagle do pokoju wszedł pan Potter i zagadnął:
- To co dziś zamierzacie porabiać, dzieciaki?
- Chłopaki mają mnie oprowadzić po Dolinie Godryka - odpowiedziałam.
- A ja chcę z nimi! - wtrąciła siostra Jamesa.
- Ale przecież idziesz dziś do koleżanki - zauważył przytomnie Rogacz.
- Ech... - westchnął teatralnie pan Potter i podrapał się po nieogolonym podbródku. - Ty, Kate idziesz dziś do Jane, bo to nie wypada tak odwoływać w ostatnim momencie. Wy natomiast - i tu wskazał na naszą trójkę - zorganizujecie sobie dzisiaj dzień, a jutro rano pójdziecie z małą po okolicy.
- Kate ubieraj się - wtrąciła pani Potter (kiedy ona weszła?).
- Dobrze mamo - odpowiedziała grzecznie dziewczynka.
Ja, James i Syriusz wyszliśmy z pokoju małej i poszliśmy do "komnaty" Rogacza.
- To co dziś robimy? - zapytał Łapa.
- Możemy iść do mugolskiego wesołego miasteczka - odpowiedział James.
- To dobry pomysł - odparłam. - A co wy na to, żeby Dorcas poszła z nami? - zapytałam.
Chłopcy zgodzili się chórem, a ja pobiegłam do tymczasowego "swojego" pokoju, żeby napisać list do przyjaciółki. Niedługo potem, dostałam odpowiedź. Dora przyleci tutaj proszkiem Fiuu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej jestem nową czytelniczko i dopiero znalazłam twoje opowiadanie:) przeczytałam narazie jedną notke i bardzo mi się spodobała... ok teraz zabieram się za czytanie kolejnych jesli chcesz zapraszam do mnie co-bylo-potem.blogspot.com
OdpowiedzUsuń