Po piętnastu minutach w kominku państwa Potterów pojawił się zarys czyjejś sylwetki, a chwilę później otrzepując się z sadzy, wyłoniła się postać Dorcas.
- Nareszcie! - odetchnęłam z ulgą. - Już się bałam, że nie przyjdziesz. A poza tym, to co z twoimi gośćmi? - zapytałam przyjaciółkę.
- Mam już ich dosyć... Moi kuzyni są okropni! Nawet mama ma ich dość, chociaż nie daje tego po sobie poznać. Wyobraź sobie, że wymalowali mi ściany w pokoju kredkami! Całe szczęście, tata wyczyścił mój pokój zaklęciem. Tak się cieszę, że mama pozwoliła mi z wami iść - powiedziała Dorcas. - A co u was? - spytała chłopaków.
James i Syriusz odpowiedzieli, że nic specjalnego, a potem opowiedziałam przyjaciółce, jak się tu znalazłam. Chwilę później, James oznajmił:
- Dobra, koniec tych pogaduszek. Idziemy w końcu do wesołego miasteczka?
Wszyscy zarzuciliśmy na siebie zimowe kurtki oraz wyszliśmy na dwór. Pierwszy raz byłam ucieszona, że śnieg się już stopił. Szkoda tylko, iż nadal było zimno. Syriusz machnął różdżką i przed nami ukazał się widok wielkiego, niebieskiego autobusu. Błędnym Rycerzem zajechaliśmy do małej gospody czarodziejów. Tam niedaleko, był cel naszej podróży. Zmierzyliśmy w kierunku wesołego miasteczka. Dziesięć minut później znaleźliśmy się na miejscu. Przed wejściem, powitał nas wielki, kolorowy billboard z narysowanym klaunem.
- To może najpierw na kolejkę górską? - zapytał Syriusz.
- Jasne, ale jak zapłacimy? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Dorcas.
- Wymieniłem galeony na funty angielskie - odparł James.
Rogacz podszedł do budki, zapłacił i wziął nasze żetony. Usiadłam razem z Dorcas. Po chwili kolejka ruszyła pod górę. Zaczęłam dostawać motyli w brzuchu. Ale to jeszcze nic. Krzyknęłam przerażona, kiedy nasz wagonik zaczął jechać ostro w dół. Kątem oka widziałam śmiejącego się Syriusza i Jamesa ze strasznie rozwichrzonymi włosami. Po zatrzymaniu się kolejki, wysiadłam z wagonu i zastałam uradowanych chłopaków.
- To było świetne! - zawołał Łapa. - To gdzie teraz?
- Na diabelski młyn! - odpowiedział James ze spragnionym adrenaliny wzrokiem.
Po chwili Rogacz już płacił przy budce, a my wsiedliśmy do przedziału. Nagle młyn ruszył. Na początku kręcił się wolno, potem szybciej, a za chwilę jeszcze szybciej. Krzyczeliśmy w niebogłosy. Miałam wielki wir w brzuchu, a w oczach stanęły mi łzy od wiatru. Po skończonej zabawie, poprawiłam sobie włosy i Dorcas krzyknęła:
- A może teraz do Domu Strachów?
I zanim się obejrzałam, James już był przy budce i płacił za bilety. I tym razem Dorcas wsiadła razem z Syriuszem. Nie pozostało mi nic innego jak usiąść w wagoniku z Rogaczem. Niespodziewanie kolejka ruszyła i nagle znalazłam się w ciemnych podziemiach. Ogarnęła mną ciemność. Po jakimś czasie zaświeciło się przytłumione światło i ujrzałam wielką, czarną, poplątaną pajęczyną trumnę, a z niej nie wiadomo kiedy, wyskoczył wampir z ogromnymi kłami na wierzchu. Mimo woli chwyciłam się mocno swetra Jamesa. Szybko jednak puściłam go i lekko zarumieniona spojrzałam w bok. Nagle z sufitu zaczął spadać olbrzymich rozmiarów, czarny, obrzydliwy pająk. Z mojego gardła wydobył się zduszony okrzyk. Nienawidziłam pająków! Po chwili pojechaliśmy kolejką dalej. Widziałam między innymi salę pełną trupich czaszek, stado latających nietoperzy, zombie wyłażących z kanalizacji, Krwawą Mary (przy której znów musiałam się chwycić swetra swojego przyjaciela) i księżyc w pełni z wilkołakiem na czele. Niedługo potem, wyjechaliśmy z domu strachów i znaleźliśmy się znów przy budce z biletami. Wysiedliśmy wszyscy.
- To było odjazdowe! - powiedziała uradowana Dorcas. - Najlepszy jednak był ten pająk!
Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym okropnym zwierzęciu.
- To może teraz do tej gospody niedaleko wesołego miasteczka? - zaproponował Łapa.
- Świetny pomysł! - poparłam, mając już na dzień dzisiejszy dosyć wesołego miasteczka.
I uśmiechnięci od ucha do ucha, udaliśmy się do gospody czarodziejów. Zamówiliśmy sobie po kremowym piwie i usiedliśmy przy jednym ze stolików. Chłopaki wygłupiali się w najlepsze, a ja i Dorcas śmiałam się z ich żartów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz