sobota, 9 lipca 2011

20. Znów do Hogwartu

Ostatni tydzień ferii spędziłam u Dorcas. Prawie codziennie wychodziłam z przyjaciółką na ulicę Pokątną. Tam, zwykle piłyśmy miód pitny Madame Rosmerty, albo kremowe piwo. Czasami odwiedzali nas też Syriusz z Jamesem, a nawet z Peterem. Jednak po tygodniu znowu trzeba było powrócić do szat szkolnych, codziennego, rannego wstawania i oczywiście zajęć oraz zadań, wypracowań itp. Po feriach, pojechaliśmy powozami z powrotem do Hogwartu. Pierwsze dwa tygodnie minęły spokojnie. Jednak w poniedziałek, na śniadaniu podeszła do mnie profesor McGonnagal.
- Lily, czy chciałabyś zająć się dekoracją sali na bal walentynkowy, który odbędzie się za 3 tygodnie? - zapytała.
Zupełnie zapomniałam o nadchodzących walentynkach! Oczywiście, zgodziłam się. Już nawet mam pomysł jak przyozdobić Wielką Salę, ale to tylko plany. Mają mi pomóc trzy dziewczyny (jedna to Krukonka, druga Puchonka, a trzecia to oczywiście Dorcas) i Remus. Wkrótce potem, poszłam z Dorcas na lekcje.
Po skończonych zajęciach poszłam na obiad wraz z moją przyjaciółką. Do stołu dosiedli się Huncwoci. Kiedy nasza paczka zjadła obiad, James mrugnął porozumiewawczo do Syriusza. Czyżby planowali wykręcić jakiś numer? Nagle Syriusz wstał i powiedział:
- Remus, Peter chodźcie, musicie mi pomóc w tym zadaniu z transmutacji. Nie zrobię go na jutro.
- Ja chętnie ci pomogę - zaoferowałam się.
Transmutacja nigdy nie sprawiała mi większych trudności, ale Łapie chyba nie o to chodziło.
- Nie, dzięki Lily. Chłopaki mi pomogą - odpowiedział.
Dorcas chyba domyśliła się o co chodzi Huncwotom, bo oznajmiła mi:
- Przypomniałam sobie, że mam jak najszybciej napisać sowę do rodziców. Będę w pokoju wspólnym! - i oddaliła się.
Zostałam tylko ja i James. Zagadnął mnie o dzisiejszy dzień, aż w końcu przeszedł do tematu balu walentynkowego. I nagle zadał mi pytanie:
- Czy chciałabyś wybrać się ze mną na ten bal walentynkowy? Bo wiesz, nie mam z kim iść...
- Ty, najpopularniejszy chłopak w szkole nie masz z kim iść na bal? - zażartowałam.
- No, tak... - odpowiedział.
- Hm... Jak dla mnie, to możemy iść razem, ale tylko jako przyjaciele, prawda?
- Oczywiście!
No i tak załatwiłam sobie partnera na bal.
Niedługo potem poszłam do dormitorium, żeby opowiedzieć Dorcas o tym, że mam już z kim iść na bal walentynkowy.
- Aha! Oto żywy przykład jak nasza Lily nie kocha Rogacza. Najpierw twierdzisz, że jesteście tylko przyjaciółmi, żeby zaraz potem powiedzieć mi, iż idziecie razem na bal. Ale to nie byle jaki bal. To jest bal w a l e n t y n k o w y. A o ile mi dobrze wiadomo, walentynki to dzień dla zakochanych - droczyła się ze mną Dora.
- Ale ja i James idziemy tylko jako przyjaciele! - powiedziałam na usprawiedliwienie.
- Ooo, to już James, a nie Potter? Za chwile będziesz do niego mówić Jamie... - odparła rozbawiona.
Rzuciłam w nią poduszką.
- No już się tak nie denerwuj, Lily. Wiesz, że się z tobą droczę - odpowiedziała.
- Dobrze, już dobrze. Przebaczam ci. Nie zauważyłaś, że w Hogwarcie z roku na rok jest coraz więcej rożnych bali?
- Oczywiście, że zauważyłam. Masz więcej okazji, żeby się bardziej zbliżyć do Rogacza - odparła.
Zaczęłam ją bić poduszką po głowie.
- Au! Lily, natychmiast przestań! To boli! - jęknęła Dorcas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz