Długo nie wiedziałam jak to dalej rozwinąć. Pomysł wpadł przedwczoraj, a dzisiaj skończyłam pisać. Zamieszczam 28 notkę na tym blogu. Może ktoś to kiedyś przeczyta.
***
Przez kolejne dni codziennie odwiedzałam Rogacza w skrzydle szpitalnym. Razem gadaliśmy, podawałam mu tematy zadań i częstowałam słodyczami. W trakcie mojej ostatniej wizyty dołączyli się do nas Remus, Syriusz i Peter.
- Rany, James, pod drzwiami do Skrzydła Szpitalnego stoi z tuzin rozchichotanych dziewcząt, chcących się z tobą zobaczyć. Pani Pomfrey nie może ich odgonić. Ledwo daliśmy radę zakraść się tutaj pod twoją peleryną niewidką - rzekł rozbawiony Łapa.
- I uważaj na to co jesz, bo słyszeliśmy, że chcą ci podać eliksir miłosny. A dziewczyny z twojego fanklubu są chyba zdolne do wszystkiego - dodał Remus.
Rogacz na chwilę przestał żuć fasolkę wszystkich smaków Bertiego Botta, którą go poczęstowałam.
- Ale tobie, Lily, chyba mogę zaufać? Nie zamierzasz mnie nafaszerować napojem miłosnym? - zapytał, kryjąc cień uśmiechu.
- Hm... No nie wiem do czego może być zdolna nasza Evans... - odpowiedział Łapa, szczerząc do mnie zęby.
- Syriuszu! Chyba nie sądzisz, że byłabym do tego zdolna?
- Kto wie, kto wie...
- Nie jestem jak dziewczyny z jego fanklubu!
- Ale w każdej chwili możesz się do nich przyłączyć! Fanklub stoi otworem!
- Nie mam siły się z tobą droczyć.
- Ja się nie droczę! Ja przewiduję, co się może wydarzyć!
- Panie i panowie! Oto wielki wróżbita Syriusz Black! Co jeszcze zamierzasz mi przepowiedzieć?
- Niedługo spotka cię niespotykane szczęście... Przepowiadam, że będziesz chodzić z Rogaczem!
- Tak, na pewno. I to ma być to szczęście?
- Oczywiście! Mogę się założyć, że pół żeńskiej populacji Hogwartu dałoby się pokroić za chociaż jedną randkę z nim!
- Widocznie, Syriuszu, zaliczam się do tej drugiej połowy.
- Może jeszcze zmienisz zdanie...
- Nie byłabym tego taka pewna.
- Kiedyś zobaczysz, że miałem rację!
- Skąd taka pewność?
- To moja intuicja...
- A twoje "przepowiednie" się kiedyś sprawdziły?
- Nie, ale mogą wkrótce się sprawdzić.
- No to widzisz, żaden z ciebie jasnowidz!
- Dobra, przestańcie się już droczyć, bo Peter posika się ze śmiechu - odparł rozbawiony James, mierzwiąc sobie włosy.
- Ja się nie droczę! Ja przewiduję najbliższą przyszłość - skwitował Łapa.
- Niech będzie. Od dziś będziemy nazywać cię Jasnowidzem Syriuszem - odparł Lunatyk. - Może kiedyś zastąpisz profesor Isbell na wróżbiarstwie.
- To już koniec odwiedzin! - krzyknęła pani Pomfrey, zjawiając się ze swojego gabinetu. - A skąd wy troje się tutaj znaleźliście? - zapytała, wskazując na Remusa, Petera i Syriusza.
- Byliśmy tutaj cały czas... - odpowiedział Lunatyk.
- Niemożliwe, nie wpuszczałam nikogo oprócz panny Evans.
- Wpuściła pani jeszcze ich troje, nie pamięta pani? - spytał Rogacz.
Pani Pomfrey zrobiła zdziwioną minę i rzekła:
- Och dobrze, powiedzmy, że wam wierzę, ale wychodźcie już, bo czas odwiedzin się skończył.
No tak... Przecież Huncwoci zakradli się tutaj pod peleryną niewidką Jamesa - pomyślałam.
Chwilę później, zaczęliśmy się zbierać i opuściliśmy skrzydło szpitalne. Nazajutrz rano wypuszczono Rogacza ze skrzydła szpitalnego. Do wielkiej sali wszedł dziwnie zamyślony. Usiadł obok mnie.
- Czemu mi nie powiedziałaś? - zapytał się mnie.
- Ale o czym? - spytałam zdziwiona.
- O tym, jak nazwał cię Smarkerus po tym, jak mu pomogłaś na błoniach.
Na mojej twarzy wystąpił lekki rumieniec. Po paru sekundach ciszy zapytałam:
- Kto ci to powiedział?
- Dopiero wczoraj dowiedziałem się o tym od Remusa!
- Ale nie chcesz zacząć z nim kolejnej bójki?
- Wiesz, chyba nie, ale zdecydowanie mu się należy!
Całe szczęście, nie dane było nam dokończyć tą rozmowę, gdyż rozległ się dzwonek zwiastujący pierwszą w tym dniu lekcję - czyli zaklęcia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz