środa, 30 maja 2012

30. Kłótnia?!

Tę notkę piszę już normalnie, tak jak zawsze, czyli w 1. osobie. :)

            * * *

Parę dni później, idąc wraz z Dorcas na śniadanie do wielkiej sali, w połowie drogi zatrzymał nas Syriusz.
- Idziecie na śniadanie? - zapytał.
- Tak, a czemu pytasz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Lepiej uważajcie, Jessica przykleiła się do Jamesa niczym wielka kałamarnica. Patrząc na nich nawet sól staje się słodka. Doskonały dowód na to, co dziewczyny mogą zrobić z porządnymi, normalnymi ludźmi - westchnął.
Myślałyśmy, że Łapa trochę przesadza, ale kiedy przeszłyśmy przez dębowe drzwi, prowadzące do wielkiej sali przekonałyśmy się, iż ma rację. Rogacz wraz ze swoją dziewczyną wychodzili właśnie trzymając się za ręce, a Jessica karmiła go tostem i trzepotała rzęsami tak, jakby wpadło jej coś do oka. Co się stało z normalnym Jamesem? - pomyślałam. Zjadłam jajecznicę i zwinęłam dwa tosty w serwetkę, wrzucając je do szkolnej torby. Razem z Dorcas popędziłam na transmutację, którą mieliśmy z krukonami (cieszę się, że jednak nie z puchonami). Usiadłyśmy dwie ławki przed Łapą i Rogaczem. Nawet z tej odległości słyszałyśmy ich rozmowę. Jednakże tym razem rozmawiali nie tak jak zawsze, raczej... kłócili się. Wymieniłam z Dorą zdumione spojrzenia. Oni nigdy się nie kłócili! Byli najlepszymi kumplami - ich przyjaźń była niemal idealna. To było niemożliwe! Zawsze razem się wygłupiali, robili kawały i razem się śmiali. Na chwilę przestało mnie interesować co mówi McGonagall i zaczęłam przysłuchiwać się o co poszło. Nie musiałam się wysilać, żeby wywnioskować, że powodem tej kłótni była Jessica i to całe zafascynowanie nią Jamesa. Nawet wtedy, kiedy się kłócił, jego rozmarzony wyraz twarzy nadal pozostawał.
- Słuchaj, kompletnie ci odbiło! - słyszałam Syriusza. - Ja chcę tu i teraz z powrotem starego Rogacza!
- Kompletnie nie rozumiem, co ci przeszkadza w Jess! Jest zabawna, miła i słodka!
- Taaak, słodka to jest aż za bardzo. Sorry James, ale gruchania typu "Misiu pysiu" czy "Skarbeńku mój najdroższy" przyprawiają mnie o lekkie mdłości.
Dorcas prawie udusiła się ze śmiechu na wspomnienie o tych idiotycznych ksywkach.
- Łapa, wiem, jesteśmy najlepszymi kumplami, ale zdecydowanie przesadzasz! A może jesteś zazdrosny?
- Pewnie, a niby o co?
- BYŁABYM WDZIĘCZNA, GDYBY PAN POTTER I PAN BLACK ŁASKAWIE ODPOWIEDZIELI MI NA MOJE PYTANIE! - krzyknęła czerwona ze złości profesor McGonagall.
Syriusz i James natychmiast udzielili odpowiedzi pani profesor i do końca lekcji nie kontynuowali już kłótni. W ogóle do końca dnia jakoś się do siebie nie odzywali. Reszta Huncwotów nieudolnie próbowała ich pogodzić. A ja zaczęłam trochę chłodno odnosić się do Jessiki, co było zupełnie nie w moim stylu. Rogacz po raz pierwszy w całej naszej historii znajomości posłał mi karcące spojrzenie. Jeszcze tylko brakowało, żebyśmy my przestali ze sobą rozmawiać. Ba! My w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy! James spędzał czas tylko i wyłącznie z Jessicą - nie żeby mi to przeszkadzało czy coś, ale nie powinien tak po prostu rzucać przyjaciół dla dziewczyny. Następnego dnia przechodząc obok nich, całujących się na korytarzu, wsadziłam sobie dwa palce do gardła i udawałam, że wymiotuję. Syriusz wyszczerzył do mnie zęby.
- Jak myślisz kiedy mu przejdzie ta cała "obsesja"? - zapytał mnie.
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że już niedługo. Nie zniosę tego więcej...
- Czego?
- No tego, że nie rozmawiacie ze sobą. Już wolę, żebyście wykręcali najgorsze numery niż w ogóle ze sobą nie rozmawiali - przyznałam szczerze.
- Czyżby na pewno był to prawdziwy powód? - zapytał Łapa, przyglądając mi się badawczo.
Szybko domyśliłam się do czego zmierza.
- Tak, a jest jakiś inny?
- Hm... no nie wiem... - uśmiechnął się łobuzersko. - Może ty po prostu się w nim...
Łapa bywał czasem okropnie wkurzający. Całe szczęście, nie dokończył, gdyż podeszła do nas dziewczynka z 2 klasy i wręczyła mi, Dorcas, Remusowi i Syriuszowi zaproszenie na wiosenne przyjęcie u Slughorna. Podziękowaliśmy jej i zaczęliśmy rozpakowywać zaproszenia. Miało się ono odbyć za półtora tygodnia w środę o dziewiętnastej. Skierowaliśmy się w stronę jedynego, całkowicie wolnego od całujących się na każdym kroku Jamesa i Jessiki miejsca (wyliczając dormitoria), czyli pokoju wspólnego Gryffindoru. Dzięki Bogu, że dziewczyna Rogacza jest w Hufflepuffie! Przeszliśmy przez portret Grubej Damy wcześniej podając jej hasło i usiedliśmy na wyściełanych czerwonym materiałem fotelach. Wypiliśmy po kubku miodu pitnego madame Rosmerty.
- Słuchajcie, a co wy na to, żeby ich ze sobą jakoś skłócić? - zaproponował Syriusz.
Nikomu nie było potrzeby tłumaczyć, o kogo chodzi.
- Nie, to nie wypali - powiedziała Dorcas. - Rogaś świata poza nią nie widzi i zgodzi się ze wszystkim, co powie.
Coś mimowolnie ugodziło mnie w serce, kiedy Dora wypowiedziała pierwszą część ostatniego zdania.
- Zgadzam się, ale naprawdę nie da się nic zrobić? - spytał Black. To jemu najbardziej z nas wszystkich brakowało starego Jamesa.
- Pozostało nam tylko czekać na cud... - odparł Remus zamyślony.
Jednak żadne z nas nie wiedziało jak długo może to wszystko jeszcze potrwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz