sobota, 9 czerwca 2012

32. Przyjęcie u Slughorna

Tak, jak tydzień temu zaproponowała Dorcas - na owe wiosenne przyjęcie zamierzam pójść z Remusem, mimo iż nie mam najmniejszej ochoty tam iść. Sprawę pogarsza fakt, że profesor Slughorn z pewnością się zorientuje, jak pójdę w połowie przyjęcia z powrotem do dormitorium, gdyż jak to często lubił mawiać Syriusz - należę do grona jego ulubionych uczennic. Super. Zaczęłam się szykować na czterdzieści minut przed przyjęciem. Dora już siedziała w łazience i widocznie nie miała zamiaru zbyt szybko jej opuścić. Podeszłam do starej, drewnianej szafy mieszczącej się w rogu naszego dormitorium i pociągnęłam za okrągłą gałkę. Drzwiczki otworzyły się ze skrzypnięciem, a ja wyciągnęłam moją zieloną sukienkę i botki w tym samym kolorze. Szybko naciągnęłam na siebie strój i sięgnęłam do szafki nocnej po biżuterię. Tam zauważyłam naszyjnik w kształcie serca, który dostałam na mikołajki od Rogacza. Chwyciłam go w dłonie i nagle myślami powróciłam do przeszłości. Przypomniałam sobie wakacje, początek mojego szóstego roku nauki w Hogwarcie, kawały Huncwotów, bal Bożonarodzeniowy, ferie zimowe, początek wiosny, pamiętne starcie na błoniach pomiędzy Jamesem a Severusem, moje odwiedziny w skrzydle szpitalnym i tą całą obsesję Rogacza na punkcie Jessiki. Oczy zaszły mi łzami. Mrugnęłam kilkukrotnie. Odstawiłam prezent z powrotem na szafkę. Nie mogłam go założyć, a już z całą pewnością nie dzisiaj. Po krótkiej chwili z łazienki wyłoniła się Dorcas.
- Możesz już wejść! - krzyknęła.
- Bardzo chętnie - odparłam i ruszyłam prosto w stronę toalety.
Ochlapałam twarz wodą i bezskutecznie próbowałam rozczesać swoje rude włosy. Westchnęłam głośno i zawołałam moją przyjaciółkę. Tylko ona potrafiła okiełznać moją fryzurę. Dorcas jakimś cudem rozczesała je i zabrała się do ich układania. Potrwało to zaledwie piętnaście minut, a efekt był niesamowity. Moje włosy były ładnie pofalowane i zgarnięte na prawy bok.
- Wyglądasz rewelacyjnie! - powiedziała z uznaniem.
- Dziękuję, ty również - odrzekłam. - Powinnaś w przyszłości otworzyć zakład fryzjerski.
Dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie.
- Wiesz, to chyba nie moje powołanie. Zdecydowanie wolę zostać aurorem, albo uzdrowicielką - odpowiedziała.
Spojrzałam na zegarek. Była równo dziewiętnasta.
- Chodź już, bo się spóźnimy - oznajmiłam.
Dora wstała z krzesła i wygładziła swoją niebieską sukienkę, która pięknie podkreślała kolor jej oczu. Zwykle rozpuszczone, czarne włosy miała dziś wyjątkowo starannie spięte. Wyszłyśmy z dormitorium, a po pięciu minutach znalazłyśmy się na miejscu. Syriusz i Remus czekali na nas przed wejściem.
- Fajnie wyglądacie - rzekł Łapa, puszczając do nas oczko.
Podziękowałyśmy mu i razem weszliśmy do sali. Zajęliśmy miejsca przy wielkim, okrągłym stole zaraz obok Jamesa z Jessiką. Prawie wszystkie krzesła były już zajęte, a ze starego gramofonu leciała muzyka. Profesor Slughorn ciepło powitał naszą czwórkę i zadał falę pytań, na które staraliśmy się zgrabnie odpowiedzieć. Pytał głównie o to, co zamierzamy robić po Hogwarcie, na co wszyscy zgodnie oznajmiliśmy, że chcemy zostać aurorami, jedynie Dorcas wahała się jeszcze pomiędzy zawodem uzdrowicielki. Slughorn, oczywiście, stwierdził, że Tiara powinna przydzielić mnie do Slytherinu, na co doczekał się dość zuchwałej odpowiedzi. Po chwili przyszli już ostatni goście, których profesor szybko wciągnął w rozmowę. Na stole pojawiła się kolacja. Zagościł między innymi nadziewany kurczak, pieczona kaczka, młode ziemniaki, świeży chleb, różnokolorowe sałatki i pudding. Nałożyłam sobie wszystkiego po trochu, a profesor zaczął wypytywać kolejnych członków Klubu Ślimaka. Pół godziny później, talerze i sztućce zalśniły czystością i pojawiły się desery. Nałożyłam sobie kajmakowej tarty i przez ogromne okna oglądałam zachód słońca. Po skończonej kolacji muzyka potoczyła się po sali jeszcze głośniej, a uczniowie zaczęli wychodzić na parkiet. Zauważyłam, że Rogacz już zaczął pląsać z Jessiką. Momentalnie odechciało mi się tańczyć, ale mimo wszystko zmusiłam się. Po dziesięciu piosenkach przyjęcie rozkręciło się na dobre. Z gramofonu popłynęła wolna melodia. Usiadłam na krześle, nalałam sobie soku dyniowego i patrzyłam na pary kołyszące się w rytm spokojnego utworu. Spojrzałam na Syriusza z Dorcas, którzy przetańczyli razem wszystkie puszczone dotychczas piosenki i uśmiechnęłam się do siebie. Mój wzrok przeniósł się na przytuloną do Jamesa Jessikę. Szybko odwróciłam się w drugą stronę. Po chwili utwór dobiegł końca, a Rogacz wraz ze swoją dziewczyną podeszli do stolika. Jess nalała miodu pitnego do kieliszków, jednakże moją uwagę zwrócił mały flakonik, który szybko schowała do kieszeni.

* * *
Następna notka będzie ciekawsza. :)

2 komentarze:

  1. WOW,wiedziałam,że on nie mógł zapomnieć o Lilce!
    Już drugi raz czytam tego bloga,a wiąż równie mnie zaskakuje;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się cieszę, że zaskakuje, bo tak ma być! :D

      Usuń