Coraz dłuższe robią mi się te rozdziały. Notka, tak samo jak jej poprzedniczka jest z serii "zapychacz". Ogłaszam, że będę zwalniać, ze względu na to, iż rozpoczęły się wakacje i za chwilę wyjeżdżam. Postaram się jak tylko mogę dodawać chociaż jeden rozdział w tygodniu. Będę pisać w zeszycie ciąg dalszy. Obecnie mam już jedną notkę w zanadrzu. Miłych wakacji i miłego czytania! :)
_______________________________________________
Po chwili znaleźliśmy się w klasie i zajęliśmy miejsca. Po paru minutach zjawiła się reszta uczniów i w mgnieniu oka, wszystkie ławki były już pozajmowane. Do klasy wkroczył profesor Flitwick i zadał temat dzisiejszej lekcji. Rozejrzałam się po klasie. James z Syriuszem smacznie spali, w ławce na samym tyle, podobnie zresztą jak Remus z Peterem. Ja i Dorcas jak zwykle zajęłyśmy miejsca w samym środku, zaraz przy oknie. Dwie ławki na prawo, siedziała Jessica w towarzystwie jej przyjaciółki, Mary, wypłakując się jej na ramieniu i od czasu do czasu łypiąc groźnie na Rogacza. Wyjrzałam przez okno, obserwując białe obłoki chmur na niebie, tym samym wyłączając się z lekcji, co raczej rzadko mi się zdarzało. Z zamyślenia wyrwała mnie Dora, trącając mnie lekko łokciem i podając pod ławką zwinięty kawałek pergaminu z nabazgranymi słowami: "O czym tak myślisz?". Odkręciłam kałamarz, po czym wzięłam pióro do ręki i zanurzyłam jego końcówkę w czarnym atramencie, odpisując: "O wszystkim i o niczym".
"A może tak jaśniej?"
Westchnęłam i nabazgroliłam: "Jeśli mam być całkiem szczera, to rozmyślam o wczorajszym incydencie".
"Dużo się wczoraj zdarzyło. O który moment dokładnie ci chodzi?"
"Domyśl się", odpisałam.
"Już chyba wiem".
"Sądzisz, że to coś oznacza?"
"Tak, i to dużo. Pytanie tylko, czy ty coś do niego czujesz?"
Chwilę zastanowiłam się nad odpowiedzią, zanim przelałam ją na niezapisany fragment pergaminu. "Chyba tak... I zastanawiam się czy to dobrze czy źle".
Czytając liścik, Dorcas uśmiechnęła się, a po chwili zmarszczyła czoło. "Dlaczego miałoby być źle?", napisała.
"Pamiętasz, ile dziewczyn miał już Rogacz? Boję się, że ze mną stanie się to samo". Dziękowałam w duchu, że ta korespondencja jest pisemna, gdyż zdecydowanie łatwiej było mi pisać o uczuciach aniżeli o nich mówić.
"Boisz się, że cię po prostu rzuci? Wiesz, ja bym zaryzykowała. Skąd wiesz, czy nie wydoroślał?".
"Chyba masz rację. A teraz zajmijmy się lekcją", posłałam i szczelnie zakręciłam kałamarz.
Po zaklęciach, podszedł do mnie niski gryfon z trzeciego roku i wręczył karteczkę, mówiąc, że to od profesor McGonagall. Zaraz potem poczłapał do Jamesa i podarował mu tą samą kartkę. Otworzyłam ją i szybko przeczytałam jej treść.
Twój szlaban rozpocznie się dzisiaj, o piątej po południu.
Proszę oczekiwać na nadejście pana Filcha w jego gabinecie.
Z poważaniem,
Profesor M. McGonagall
- I co? - zapytała Dora, zerkając mi przez ramię.
- Szlaban - odparłam. - Masz, przeczytaj - podałam jej karteczkę.
- Myślę, że nie będzie tak źle... - pocieszyła mnie.
Uśmiechnęłam się do niej lekko i zarzuciłam torbę na ramię.
- To co, idziemy? - spytałam, kierując się w stronę wyjścia, na co moja przyjaciółka przytaknęła.
Po transmutacji, która minęła mi niesamowicie szybko, nadszedł czas na podwójną historię magii. Prawie cała klasa, łącznie z Dorcas, przysypiała, nie mówiąc już o Huncwotach. Starałam się nie poddać monotonnemu głosowi profesora Binnsa i nie uciąć sobie drzemki, co było nie lada wyczynem. Dzielnie zapisywałam ważne informacje, tworząc notatkę. W którejś chwili, podparłam rękę na brodzie i wbrew mojej woli przymknęłam oczy, poddając się słodkiemu snu.
- Lily! Wstawaj! - krzyknęła moja przyjaciółka, tarmosząc mnie za rękaw szaty. Momentalnie się obudziłam.
- O co chodzi? - zapytałam rozkojarzona, rozglądając się na boki.
- Za pięć minut rozpoczyna się kolejna lekcja. Chodźmy! - ponagliła.
- Co?! - zawołałam. - Nie mów, że przespałam prawie dwie godziny historii magii!
- Niestety muszę cię zasmucić, bo jest to prawda.
Parę godzin później, skończyły się lekcje i razem z Dorcas podreptałyśmy do biblioteki, napisać niesamowicie trudny esej na transmutację. Mniej niż dwie godziny później, położyłam pióro na ławce i rozprostowałam prawą dłoń. Od wpatrywania się w nagryzmolony arkusz pergaminu, piekły mnie oczy. Przejechałam wzrokiem po moim eseju i powykreślałam parę zdań, zastępując je nowymi. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał za dziesięć piątą. Gwałtownie podniosłam się z krzesła.
- Muszę już iść - powiedziałam do ciemnowłosej, która spojrzała na mnie zza opasłego tomu. - No wiesz, szlaban. Zobaczymy się później!
Spakowałam książki i szybkim krokiem poszłam w kierunku gabinetu Filcha. Zapukałam parokrotnie, a ponieważ nikt mi nie odpowiedział, postanowiłam wejść bez przyzwolenia. Usiadłam na krześle i czekałam. Widocznie zjawiłam się trochę za wcześnie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W oczy rzuciła mi się szafka, wokół której leżały różne zapiski. Nie zastanawiając się co robię, podeszłam do niej i przeczytałam napis: "Syriusz Black, James Potter". Czyżby mieli osobną szafkę w gabinecie Filcha? No nieźle... Czytałam zapiski o ich wybrykach z uśmiechem na twarzy. Często też, pojawiali się obok "Remus Lupin, Peter Pettigrew". Słysząc kroki, szybko odskoczyłam od szafki. Odetchnęłam z ulgą, kiedy okazało się, że jest to tylko James.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz